…

“Czekam, że światło zapali się w Twoich oknach, że zobaczę Ciebie znowu.
Wyglądam rano i nie widzę jak idziesz do pracy…
że zadzwonię i pójdziemy razem nad Nogat i przyniesiesz mi nową książkę.
Tak bardzo mi Ciebie brakuje, Marzenko”

Jak trudno dziś mówić o Tobie “byłaś”.
Myśleliśmy naiwnie, że Ty … zawsze “będziesz”
Jak trudno pogodzić się z tym, że odeszłaś
Jak trudno pożegnać Kogoś, kto jeszcze mógł być z nami, powinien być z nami…

W pamięci mamy wiele wspólnych chwil.
Tych, w których razem płakaliśmy i tych, w których razem śmialiśmy się do łez.

Pokazałaś nam, jak pięknie można żyć.
Jak czerpać radość z każdej chwili…
Jak podnosić się po upadkach…

I cieszyć sukcesami, nie tylko swoimi, ale i innych.
Twój największy sukces?
Trzy wspaniałe córki…
To za nie najbardziej Cię podziwiamy.

Byłaś cudowną nauczycielką i oddaną przyjaciółką.
Zawsze mogliśmy na Ciebie liczyć, zwrócić się do Ciebie o pomoc.
Nie umiałaś odmawiać, potrafiłaś słuchać
Podejmowałaś każde wyzwanie.
I wiecznie mało Ci było tych wyzwań.
Byłaś jedną z tych, dla których niemożliwe nie istniało, dlatego nazywaliśy Cię naszą “Siłaczką”

Ale my wiemy dlaczego byłaś taka twarda.
To przyjaźń z Panem Bogiem dawała Ci siłę.

Dlatego Marzenko,
chociaż dziś na jakiś czas żegnamy się z Tobą…
To nasz ból i poczucie żalu zamieniamy w nadzieję i radość, że udałaś się na spotkanie z Panem.

“Odeszłaś cicho, bez słów pożegnania.
Tak jakbyś nie chciała, swym odejściem smucić…
tak jakbyś wierzyła w godzinę rozstania,
że masz niebawem z dobrą wieścią wrócić”